Moje ostre papryczki ponad dwa tygodnie po przeprowadzce na zewnątrz nie zachwycają tempem wzrostu. Jest to spowodowane koniecznością aklimatyzacji do nowych warunków. Wahania temperatury, w szczególności chłodne noce, negatywnie wpływają na tempo wzrostu moich papryczek. Ostre słońce, którego wcześniej nie doświadczały, także powoduje, że papryczki muszą przyzwyczaić się do nowych warunków.

Widać jednak wzrost w stosunku do sytuacji z poprzedniego wpisu. Wszystkie krzaczki zaczęły rozkrzewiać się na więcej niż jeden pęd, a Jalapeno zaczęła nawet kwitnąć. Chcę jednak, aby wszystkie rośliny na tym etapie inwestowały całą energię w rozwój masy zielonej, dlatego zalążki kwiatów obrywam. Nie zamierzam kontrolować ilości pędów, które krzaki wykształcą. Moje doświadczenie z ubiegłych sezonów podpowiada mi, że w naszym klimacie nie ma to większego wpływu na ostateczne plony, a w ten sposób przynajmniej zobaczę jak każda odmiana wygląda w swojej naturalnej, możliwie dzikiej postaci :)

papryka-uprawa05
Papryczki po aklimatyzacji. Od lewej: Jalapeno, Habanero, Bhut jolokia, Trinidad Moruga Scorpion

W ciągu kilku ostatnich dni zauważyłem jednak przyspieszony wzrost, więc zakładam, że papryczki otrząsnęły się z szoku, którego doznały po przeprowadzce na zewnątrz. Oberwałem z każdego krzaczka po kilka liści znajdujących się najniżej. Po części dlatego, iż nie chciałem aby miały styczność z wilgotnym po podlewaniu podłożem (co może zainicjować rozwój chorób grzybowych), a po części dlatego, że stare liście źle zareagowały na ostre słońce i zaobserwować można było na nich poparzenia.

Na tym etapie podlewam zwykłą wodą mniej więcej co dwa dni lub gdy zauważę że podłoże całkowicie przeschło. Raz w tygodniu podlewam moją hydroponiczną mieszanką, która sprawdzić powinna się zarówno dla moich pomidorów, mojego bonchi, jak i papryczek.