No może nie zimowe, bo technicznie już wiosna, ale kwitnienie moich wewnętrznych, zimowych papryczek stało się faktem :). Być może w tym sezonie będę mógł celebrować zbiory jako pierwszy; spodziewam się dojrzałych papryczek za jakiś miesiąc, jeśli wszystko pójdzie bezproblemowo. W końcu będę miał też empiryczne potwierdzenie, że zimą można z powodzeniem uprawiać ostre papryczki, o ile ma się dostęp do dobrze oświetlonego miejsca. Ostatnio doprowadziłem papryczki do kwitnienia i zalążków owoców, ale później zrezygnowałem, bo szkoda mi było cennego miejsca przy południowym oknie.
Gdyby tego było mało, także róże pustyni nieśmiało zaczynają kwitnąć. Kilka tygodni słońca i obudziły się do życia. Muszę w tym sezonie zadbać o to, aby miały jak najwięcej ekspozycji na świtało, aby plan uzyskania bukietu żywych kwiatów mógł się ziścić. Jednocześnie nie chcę ich wystawiać na zewnątrz, w obawie przed szkodnikami. To łamigłówka to rozwiązania na ten rok.