Sezon 2019 już za pasem, a jako że jest marzec, przygotowania do sezonu czas zacząć!
Kilka tygodni temu zakupiłem już nowy nawóz do pomidorów i saletrę wapniową. Mam wrażenie, że nawóz do pomidorów używany w mojej ubiegłorocznej mieszance hydroponicznej zawierał albo za mało jakiegoś mikroelementu lub coś, czego roślina nie przyswajała za dobrze lub co było słabo rozpuszczalne w wodzie. Założenie jest takie, że zwijające się liście, pękające owoce i zgnilizna wierzchołkowa (mimo stałego nawożenia wapniem) były problemem wynikającym z nieodpowiedniej mieszanki, więc pora na wypróbowanie czegoś nowego. Nowy nawóz ma podobne proporcje składników, więc zmiana nie jest drastyczna, a nowa mieszanka będzie miała podobny (przynajmniej teoretycznie) skład.
Podobnie jak w ubiegłbym sezonie, będę miał rośliny w uprawie zarówno tradycyjnej; w ziemi jak i w hydroponicznej.
Do ziemi trafią ostrzejsze papryczki:
z każdego rodzaju po dwa krzaki. Ponadto po jednym krzaku z nasion owoców papryczek, zebranych w ubiegłym roku. Zgodnie z zapowiedzią, zamierzam sprawdzić co wyrośnie mi w drugim pokoleniu każdej z odmian i dzięki temu dowiem się, czy miałem do czynienia z hybrydami.
Do ziemi trafiły także nasiona jednego z pomidorów – na życzenie siostry, która zamierza w tym sezonie zabić kolejną roślinę ;)
W hydroponice z kolei pomidory malinowe:
- Malinowy Ożarowski (Polan)
- Malinowy Ożarowski (Legutko)
- Malinowy Retro
- Malinowa śliwka
i dwa krzaki Jalapeno. Po ubiegłorocznych eksperymentach z bardziej egzotycznymi odmianami pora wrócić do korzeni i zainwestować w bardziej stabilne odmiany. Pomidory typu beefsteak nie sprawdziły się w ubiegłym roku, więc sezon 2019 je ominie.
Jako, że Jalapeno ma dla mnie odpowiednią ostrość świeże, na kanapkach, także ono trafi do hydroponiki. W hydroponice mam zwykle większe zbiory, a w przeciwieństwie do swoich ostrzejszych kuzynów, Jalapeno znajduje u mnie więcej zastosowań, więc większa jego ilość na pewno się nie zmarnuje.
Początkowo planowałem mieć więcej papryczek w ziemi i mniej roślin w hydroponice, ale ostatnie ostre porywy wiatru zweryfikowały moje plany. Silne wiatry dosłownie zdmuchnęły moją szklarnię co dało mi do myślenia. Po pierwsze, mini szklarnie, które zamierzałem zbudować dla moich papryczek to ryzykowane przedsięwzięcie jeśli pojawi się kolejna wichura. Zamiast czterech krzaków każdej z czterech odmian pozostały dwa krzaki trzech odmian. Po drugie absolutnie zdemolowana szklarnia daje okazje do odbudowy jej w wersji 2.0. Dotychczasowe, zacienione ściany, które służyć miały jako schowek narzędzi ogrodowych zastąpione zostaną przezroczystymi kawałkami pleksy, dając dodatkowe cztery miejsca na rośliny. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;)
Szczegóły dotyczące wysiewu dla obu metod można znaleźć tutaj – hydroponika i ziemia.
Teraz pozostaje mi jedynie czekać na pierwsze kiełki.