W połowie lipce moje papryczki mają się bardzo dobrze. Po początkowych turbulencjach nie ma już śladu. Wszystkie krzaki kwitną i owocują. Choć owoce nie są jeszcze dojrzałe, toszybko dochodzą do tego punktu. Na częstsze, codzienne podlewanie z nawożeniem, papryczki najwyraźniej zareagowały pozytywnie, więc w zasadzie poza oczekiwaniem na pierwsze Jalapeno na kanapce, nie ma już nic do roboty. Poniżej opis moich obserwacji poszczególnych odmian na tym etapie wzrostu.
Jalapeno – z największego krzaka w kolekcji, Jalapeno stał się najmniejszym. Zakładam, że postanowił zainwestować więcej w smak owoców niż we wzrost zielony, za co nie mam do niego żalu ;) Na niektórych owocach pojawiły się czarne/ciemnofioletowe przebarwienia. Nie jest to jednak powód do niepokoju; papryczki często zmieniają kolory na różnych etapach wzrostu, co jest zależne od rodzaju danej odmiany, ale nie wpływa to na nijak smak czy wartości odżywcze papryczki, a same owoce gdy już dojrzeją, nabierają właściwych kolorów.
Orange Habanero – Habanero po zabiegach regeneracyjnych najobficiej zakwitło, dając szanse na najobfitsze zbiory z całej paczki.
Bhut jolokia – Na pierwszych owocach jolokii pojawiły się zmarszczki, charakterystyczne dla wszystkich superostrych odmian. Podobnie jak w przypadku Habanero, jolokia także obficie kwitnie. Trochę niepokoi mnie jasnozielony kolor liści, w szczególności w porównaniu z rodzeństwem z lewej i prawej, ale zakładam, że to jedynie pokłosie wcześniejszych problemów, ponieważ nowy wzrost ma już poprawne, ciemnozielone ubarwienie.
Trinidad Moruga Scorpion – Scorpion w końcu daje oznaki potwierdzające, że odmiana, którą wysiałem to naprawdę Trinidad Moruga Scorpion (lub przynajmniej blisko spokrewniona ;)), Wszystkie prawdziwe Scorpiony mają u dołu owoców charakterystyczny ogonek, przypominający kolec jadowy skorpiona (stąd nazwa odmiany). Z niecierpliwością oczekuje momentu aż w pełni dojrzeje i będę miał okazję zrobić z niego susz do potraw ]:->
