Zamiast przeczołgiwać się w mojej maleńkiej szklarni, aby dolać mieszanki do zbiorników i sprawdzić czy nie pojawiły się jakieś problemy, postanowiłem nieco przystrzyc krzaki pomidorów. Przycinałem jedynie niższe gałęzie z liśćmi, starając się wycinać jedynie te, które skierowane są do wnętrza szklarni, gdzie jest więcej cienia. Dobrze przycinać jedynie liście poniżej pierwszego grona z owocami. Poza zbieraniem energii słonecznej, liście także rzucają cień na owoce, które, wbrew popularnym opiniom, nie lubią bezpośredniego słońca. Na bezpośrednim słońcu, skórka pomidorów robi się twardsza i często pęka.
Poza zapewnieniem lepszego przepływu powietrza i przejścia, ucięte liście odkryły także dojrzałe owoce, których istnienia wcześniej nie podejrzewałem. To pozwoliło także rozpocząć prawdziwe pierwsze zbiory (ostatnie były “zbiorami” tylko z nazwy ;))
Zebrałem około 1kg pomidorów. Najmniej było Malinowego Retro, ale za to miał on ciekawy smak; na skrzyżowaniu malinowego i “standardowego” pomidora. Obie odmiany Malinowego Ożarowskiego wydały niewielkie owoce, czego jednak się spodziewałem po doświadczeniach w ubiegłych sezonach. Z kolejnymi zbiorami, owoce będą większe. Malinowa śliwka z kolei przypomina pomidor typu beefsteak (słodkie, wiele komór z nasionami, duże owoce), z którymi nie mam dobrych doświadczeń. Póki co jednak wszystko wygląda (i smakuje) w porządku, więc nie ma co zapeszać.