Po skorygowaniu zasolenia mojej mieszanki, a nawet jej wymianie w całym systemie, sytuacja… się nie zmieniła. Pomidory malinowe nadal są maleńkie. Malinowe retro wydają się być teraz nieco większe; 50-100g, ale Malinowy Ożarowski nadal trzyma się się karłowatej formy. Malinowa śliwka z kolei albo schowała się w gąszczu pozostałych krzaków, albo, podobnie jak pomidory typu beefsteak w sezonie ubiegłym, zrezygnowała z owocowania po niewielkich plonach.
Oznaki niedoborów żelaza pozostały na niektórych liściach – tego nie da się odwrócić – ale nowy wzrost wydaje się mieć właściwe, zdrowe kolory. Coś zatem się poprawiło.
Co ciekawe, papryczki Jalapeno sprawiają wrażenie jak gdyby problemy ich okrągłych sąsiadów nie miały z nimi nic wspólnego, choć łączy je ten sam system hydroponiczny. Owoce poprawnie się wybarwiają, są standardowych rozmiarów, jest ich dużo, a liście krzaków nie dają żadnych objawów niedoborów mineralnych. Kilka czerwonych owoców Jalapeno trafiło już do degustacji (w tym jeden jako “wzmacniacz” konserwowych ogórków). Owoce są dość ostre w porównaniu do Jalapeno z ubiegłego sezonu – tym lepiej. Czas na właściwe zbiory jednak dopiero przede mną.
Zaczynam podejrzewać, że winnym może być nawóz. Sceptyczny czytelnik zapewne założyłby, że winnym jest hodowca, który jest niekompetentny ;). Na dowód tego, że teza ta jest nieprawdziwa, mam zbiory z ubiegłego sezonu, których owoce były poprawnych rozmiarów. Kusi mnie, aby w kolejnym sezonie wysiać równolegle rośliny w hydroponice i tradycyjnie i porównać wyniki. Do tego może warto także dać szanse którejś z dostępnych na rynku mieszanek hydroponicznych. Być może umyka mi jakiś istotny aspekt uprawy w systemie hydroponicznym, który rozwiązałby dedykowany nawóz. Cóż, wygląda na to, że w uprawie zawsze jest miejsce na nauczenie się czegoś nowego :)