W ubiegłym roku zebrałem nasiona papryczek w celu sprawdzenia co z nich wyrośnie. Jak już wspominałem, jeśli różne odmiany rosną koło siebie, lub jeśli odmiany nie są zbyt stabilne, z nasion zebranych w z takiej uprawy może wyrosnąć cokolwiek (ale w granicach rodzaju capsicum ;))
Po przesadzeniu, papryczki trafiły do szklarni i trochę je zaniedbałem. Stały ciągle w półcieniu, a podlewane były tylko, gdy miałem nadmiar mieszanki hydroponicznej do moich pomidorów. Wysoka wilgotność powietrza w szklarni pewnie też nie pomagała.
Ostatnio zrobiło się za oknem ciepło i słonecznie i papryczki zaczęły przeszkadzać w szklarni. Postanowiłem więc przenieść je poza szklarnię, żeby w końcu mogły nacieszyć się słońcem. Zaskakujące jest to, że krzaki póki co przypominają swoich oryginalnych rodziców. “Jalapeno” jest wyższe, ma bardziej “matowe” i węższe liście niż pozostałe trzy krzaki, teoretycznie będące chinense. “Jalapeno” także, podobnie jak jego rodzic, zaczęło pierwsze kwitnąć.
Niestety przez moje zaniedbanie, półcień, nieregularne podlewanie i nagłe wystawienie na nowe warunki, stożki wzrostu nieco oklapły i pewnie minie chwila nim rośliny wrócą do poprawnego tempa wzrostu. Traktuję te rośliny bardziej jako ciekawy eksperyment i nie liczę na poważne zbiory, ale zaczynam podejrzewać, że dzieci, mimo że to bękarty, przypominać będą swoje matki bardziej niż zakładałem na początku. Do tej pory wszystko na do wskazuje, choć przekonam się o tym dopiero przy pierwszych zbiorach.