Obok głównej atrakcji sezonu, miałem w planach w tym sezonie także uprawę najostrzejszych papryczek, które zawsze znajdują zastosowanie, aczkolwiek w symbolicznych ilościach ;). Zdjęcia (jeszcze) zdrowych siewek podejrzeć można tutaj. Niestety kilka tygodni po wystawieniu młodych sadzonek na zewnątrz, zaatakowane zostały one przez mszyce. Żaden problem, pomyślałem; z mszycami mam do czynienia nie od dziś. Zwykle wystarcza jednorazowy oprysk tego czy innego preparatu na mszyce i po problemie. Zwykle szkodniki nie wracają do końca sezonu na raz spryskane krzaki.
Niestety tym razem, w butelce ze środkiem na mszyce było coś jeszcze. Butelka była albo niedokładnie umyta po poprzednim środku, który był w niej wykorzystywany albo zawierała coś innego niż sam środek na mszyce. W rezultacie owszem, mszyce padły, ale wraz z nimi moje sadzonki :(. Wysiałem nowe nasiona, ale w tym sezonie raczej już nic z nich nie będzie. Tym niemniej, dla zasady, zobaczymy do jakiego etapu uda mi się doprowadzić papryczki wysiane w późnym czerwcu.
Zawsze jest jednak lekcja, którą można wyciągnąć z porażek. Zawsze mieszajcie chemię do oprysków sami i starannie oznaczajcie co dokładnie i kiedy zostało w danym zbiorniku zmieszane. Najlepiej także nie używać zbiorników wykorzystywanych wcześniej do mieszania innych preparatów; nigdy nie wiadomo co z czym może wejść w reakcję, a przy tak niewielkich ilościach aktywnych składników mieszanek, bardzo łatwo o pomyłkę.