W poprzednim wpisie ubolewałem nad stanem moich róży pustyni, które zaniedbałem latem, pozwalając im być zalewanymi deszczem i narażonymi na szkodniki. Postanowiłem zatem w tym sezonie naprawić swoje błędy, bo bardzo chcę zobaczyć więcej niż liche kilka kwiatów na każdym z krzaków. Chcę zobaczyć, i oczywiście sfotografować, po bukiecie na każdej roślinie ;) Oczywiście jest szansa, że róże ponownie zaniedbam, gdy czas zacznie pożerać uprawa pomidorów i papryczek, ale przynajmniej mam, póki co, ambitne plany.
Na pierwszy ogień poszło podłoże. Moje adenium rosły przez cały czas w startowej mieszance dla sukulentów, którą wykorzystuję dla siewek i sadzonek. Z uwagi na fakt, że młodsze rośliny potrzebują więcej wody, mieszanka miała duży udział substratu torfowego, który dłużej trzymał wilgoć. Podejrzewam, że to sprawiło, że w sezonie 2019 róże miały stale zbyt mokro. Wymieniłem podłoże na mieszankę dla dorosłych osobników – 50% perlit, 40% substrat, 10% włókno kokosowe. Na dno każdej z doniczek wysypałem cienką warstwę keramzytu, dla lepszego drenażu.
Poza wymianą podłoża, także podniosłem rośliny w doniczkach. Z uwagi na to, że podłoże nie było poprzednio dobrze ubite, po kilku podlaniach zapadło się trochę pod swoim ciężarem, co z kolei sprawiło, że róże z podłożem wykorzystywały zaledwie około 50% objętości doniczek. Przez to nie było miejsca na wzrost i adenium stały w miejscu. Tym razem ubiłem podłoże solidniej a przesadzone rośliny podniosłem. Dzięki temu przy okazji udało się wyeksponować kaudeksy (pnie) dla dodatkowych wrażeń estetycznych.
Zamierzam także podlewać moje róże regularnie (co tydzień, lub rzadziej, jeśli nie zdążą wszystkiego wypić) wodą ze zrównoważonym nawozem.
Gdy pojawią się upragnione bukiety, na pewno podzielę się zdjęciami ;)